środa, 1 maja 2013

Impas


Raz na jakiś czas przychodzi taki dzień, jeden z tych gorszych. Nie chodzi mi o deszcz za oknem, czy stertę notatek do ogarnięcie na już. Mówię tu o dniu w którym nie mam co na siebie założyć. Już zbliżając się do szafy  czuję, że nie będzie łatwo :) . Otwieram drzwi i chociaż widzę przed sobą cztery półki pełne ciuchów, nie jestem w stanie sklecić żadnego godnego uwagi zestawu. Jeśli nawet uda mi się zwizualizować jakiś konkretny dół i dobrać w wyobraźni dodatki to zawsze brakuje mi jakiejś kluczowej części. I zaczyna się horror klasy D. Wywalanie wszystkiego na łóżko, przekleństwa, lamenty, że nie mam nic fajnego na składzie. Na końcu wpadam w czarną dziurę, strzelam focha i komunikuję, iż nigdzie nie wychodzę. Pół biedy jeśli szykuję się  na miasto czy spacer z chłopakiem. Gorzej jeśli za 15 minut mam autobus na uczelnię lub inne ważne wyjście.
W ostatniej chwili coś wynajdę, zazwyczaj nic wymyślonego byle by nie straszyć ludzi na ulicy.
 Tak było i tym razem. Myślałam nad pasującą górą pół nocy i cały ranek. Ostatecznie złapałam pierwszą lepszą zakrywającą tyłek koszulę i poleciałam na przystanek..
Jaki morał z tego wywodu? Czas na porządki w szafie!!! I na bardziej przemyślane zakupy :)









Foto: Alex

Legginsy - targ
Koszula - Zara
Buty - CCC
Bransoletki - Hous, sh

1 komentarz: